Czy zdarzyło Ci się kiedyś pójść na szkolenie albo seminarium motywacyjne i mieć niesamowitą motywację i mnóstwo energii? A po kilku miesiącach zaliczyć zjazd i deprechę?
Zakładam, że jeśli w ogóle korzystasz z szeroko pojętego rozwoju osobistego, to mogło się tak zdarzyć. To jest standard w środowisku rozwojowym i dawno temu sama tego doświadczyłam.
Dlaczego tak jest? Bo na tej podkręconej energii robisz niesamowite plany i tworzysz wspaniałą wizje przyszłości. Natomiast potem wkracza codzienność i tak zwana rzeczywistość i pojawia się ogromny rozdźwięk pomiędzy tym, co byś chciał i tym co jest.
I to jest właśnie moment, w którym wiele osób rezygnuje z tych planów lub szuka kolejnego „guru”, który swoimi motywacyjnymi hasłami wprowadzi ich w błogi stan pozornej wiary w siebie. Tak naprawdę jest to ucieczka przed zmianą, pozostanie w wygodnej strefie komfortu i niedziałania.
Rzecz w tym, że w ten sposób można przegapić wspaniałą szansę na prawdziwy rozwój. Bo właśnie to, co wypływa wtedy na powierzchnię – lęki, wątpliwości, brak wiary w siebie, a nawet wyglądające na obiektywne przeszkody – jest tym, nad czym należy popracować. To jest właśnie najcenniejsza informacja, której potrzebujesz, aby pójść dalej. Co Cię blokuje? Gdy już wiesz, możesz to rozwiązać.
Ważne, aby w takim momencie mieć skuteczne narzędzia do pracy nad sobą. Dla mnie takim narzędziem do zmiany ograniczających przekonań i przekraczania lęków jest EFT (Emotional Freedom Techniques), które stosuję zarówno w pracy nad sobą, jak i podczas indywidualnych sesji z klientami.
Zachęcam również Ciebie do odnalezienia dla siebie takich narzędzi, które pozwolą Ci naprawdę się rozwijać. Wtedy sztuczna motywacja stanie się zbędna.